Product description. Sabaton - The Great War (History Edition) DIGI [History CD] - We are Sabaton. We play heavy metal. Sweden's Sabaton are one of the most unique, exciting and beloved bands in modern metal. The band has carved out a reputation as one of the hardest working bands in the business, gaining legions of fans across the globe.
Patronat nad płytą objęło Antyradio. 19 lipca 2019 ukazał się nowy album Sabaton, który był gwiazdą tegorocznej edycji Mystic Festival. Album nazywa się "The Great War". Album był promowany trzema utworami: "Great War", "The Red Baron" oraz "Fields Of Verdun". Zespół rozpoczął prace nad płytą dokładnie 100 lat po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Nagrania nowego albumu trwały trzy miesiące, a produkcją zajął się długoletni producent i przyjaciel zespołu, Jonas Kjellgren (w studio Black Loungue). Mastering powierzono Maorowi Appelbaumowi, a okładkę po raz kolejny stworzył Peter Sallaí. Zespół ogłosił nową europejską trasę koncertową w towarzystwie Apocalyptica i Amaranthe. 24 stycznia 2020 Sabaton ponownie zagości w naszym kraju. Aleksandra Degórska Redaktor antyradia
A great symbol of WWI, Manfred Albrecht Freiherr von Richthofen, known the world over as the ‘Red Baron’, was a fighter pilot for the German Air Service. Considered the deadliest flying ace, he had 80 confirmed allied kills to his name. He was known as the ‘Red Baron’ because of his distinctive red plane. Find out more about the Red Baron.
SABATON - The Great War 1. The Future Of Warfare 2. Seven Pillars Of wisdom 3. 82nd All The Way 4. The Attack Of The Dead Men 5. Devil Dogs 6. The Red Baron 7. Great War 8. A Ghost In The Trenches 9. Fields Of Verdun 10. The End Of The War To End Of All Wars 11. In Fnders Fileds Rok Wydania:2019 Wydawca: Nuclear Blast „Nie oczekujcie muzycznej rewolucji” – zapowiedziaÂł przed premierÂą tej pÂłyty basista i g³ównodowodzÂący Sabatonem, Pär SundstrĂśm. Nie brzmi to zachĂŞcajÂąco, kiedy siĂŞ ma w pamiĂŞci, albo raczej w niepamiĂŞci, beznadziejny poprzedni album, „The last stand”. SwojÂą drogÂą, zanim pojawiÂła siĂŞ oficjalna informacja na temat nowej pÂłyty i jej zawartoÂści, zastanawiaÂłem siĂŞ o czym ona bĂŞdzie – moÂże o Wojnie Secesyjnej, a moÂże o wojnie na BaÂłkanach, a moÂże o wojnie domowej w Hiszpanii, ktĂłrÂą uznaje siĂŞ za wstĂŞp do II wojny ÂŚwiatowej… Nic bardziej mylnego. W 2018 roku obchodzono setnÂą rocznicĂŞ zakoĂączenia I wojny Âświatowej (tzw. „Wielkiej Wojny”). Panowie Pär, Joakim, Chris, Tommy oraz Hannes uznali, Âże to Âświetny temat na nowÂą pÂłytĂŞ, takÂą o zaÂłoÂżeniu koncepcyjnym. Z czasem ukazaÂły siĂŞ wÂłaÂśnie pierwsze doniesienia o pÂłycie, wideoklipy, no i wreszcie pojawiÂła siĂŞ okÂładka, ktĂłra przedstawia… hmmm. CzyÂżby ten ÂżoÂłnierz zdradzaÂł swojÂą reakcjĂŞ na temat tego, co za chwilĂŞ usÂłyszĂŞ? Album otwiera „The Future of warfare” i opowiada o uÂżytych w walkach czoÂłgach. Tutaj Joakim koncentruje siĂŞ na bitwie pod Flers-Courcelette z 1916 roku oraz bitwie pod Villers-Bretonneux z 1918 roku. Jak sobie zespó³ poradziÂł z owym tematem? Nie mamy tu Âżadnego intra, a wokalista od razu atakuje swym chropowatym gÂłosem. Brzmi on tu o wiele lepiej, niÂż na poprzednim albumie. Sam kawaÂłek jest pompatyczny, z du¿¹ iloÂściÂą ÂżeĂąskich chĂłrkĂłw w tle. Tu i Ăłwdzie mamy doœÌ interesujÂący lekko orientalny smaczek na gitarze. I niestety bardzo dobrze znane klawisze w tle, ktĂłre sÂłyszaÂłem juÂż na albumie „The art of war”. Czyli zabawĂŞ w zgadywanie „jaka to parodia” czas zacz¹Ì… DoœÌ szybko mijajÂą te trzy i pó³ minuty, zwaÂżywszy na to, Âże wiĂŞkszoœÌ utworu to refreny, moÂże jakaÂś solĂłwka, a samego tekstu niewiele. DwĂłjka to „Seven pillars of wisdom”, a wiĂŞc utwĂłr traktujÂący o legendarnym „Lawrence z Arabii” (Thomas Edward Lawrence). O ile poczÂątek ma ÂładnÂą partiĂŞ na perkusji, o tyle póŸniej jest juÂż coraz sÂłabiej. Riff przywodzÂący na myÂśl „Metal machine” nie wró¿y niczego dobrego. Melodia teÂż zaczerpniĂŞta z ktĂłregoÂś ze starych numerĂłw, a jedynym jaÂśniejszym punktem tego kawaÂłka jest energiczna i szybka solĂłwka na gitarze. Podobnie jak poprzednio jeszcze ze dwa refreny i moÂżemy lecieĂŚ do trĂłjki. „82nd all the way” proponuje znĂłw kopiowanie starych patentĂłw, jednak to co najbardziej rzuca siĂŞ w uszy to niemal dyskotekowe klawisze. Mam teÂż wraÂżenie, Âże albo muzyka zostaÂła Âźle zmiksowana, albo co bardziej prawdopodobne: producent Jonas Kjellgren podkrĂŞciÂł nieco tempo (tak jak siĂŞ robi z gÂłosami lektorĂłw reklam radiowych). Strasznie to nienaturalnie szybko leci, nie mĂłwiÂąc o tym, Âże perkusista gra swoje, a zespó³ jakby tego nie sÂłyszaÂł i gra swoje. Nic tu nie trzyma siĂŞ kupy, a nawet jeÂśli jest zwolnienie tempa linii wokalu, to perkusja Âładuje jakby jechaÂł rowerem 90 km/h. MoÂże wiĂŞc czwĂłrka polepszy jakoœÌ tej jazdy? „The attack of dead men” to z kolei temat, kiedy znĂłw Polacy mogÂą byĂŚ dumni z tego, Âże metalowcy ze Szwecji ÂśpiewajÂą o Polsce. Kompozycja mĂłwi o nigdy niezdobytej Twierdzy Osowiec, ktĂłra dziÂś leÂży w granicach Rzeczypospolitej, a wĂłwczas byÂła czĂŞÂściÂą Imperium Rosyjskiego. I jest to jeden z ciekawszych fragmentĂłw pÂłyty. Co prawda jest to dobrze znany Sabaton, ale juÂż bez tak nachalnego kopiowania. Jest za to dobry refren, przypominajÂący chĂłr Armii Czerwonej. No i klawisze – trochĂŞ nowoczesne, ale odpowiednio wywaÂżone. Mamy tu wreszcie dobrÂą grĂŞ na gitarze, ktĂłra co prawda nie zmienia siĂŞ za bardzo przez caÂły numer (riff jest obecny nawet podczas solĂłwki), ale i tak jest to jaÂśniejszy „The Great War”. „The devil dogs” to wierna jak pies kopia „Aces in exile” I temu podobnych tematĂłw, ktĂłrych w karierze Sabatonu byÂło juÂż kilka. JedynÂą ró¿nicÂą jest to, Âże Joakim do tej samej melodii wyÂśpiewuje inny tekst (swojÂą drogÂą ciekawe, czy przy tylu jednakowych melodiach zdarzyÂło mu siĂŞ kiedyÂś pomyliĂŚ tekst…?). CaÂłoœÌ prĂłbujÂą ratowaĂŚ solĂłwki, ktĂłre teÂż brzmiÂą jakby byÂły wyciĂŞte z jakiegoÂś starego numeru. Robi mi siĂŞ smutnawo. Niby miaÂłem nie oczekiwaĂŚ rewolucji, ale myÂślaÂłem, Âże waÂżki skÂądinÂąd temat Wielkiej Wojny jakoÂś bĂŞdzie zobowiÂązywaÂł do czegoÂś nowego, przeszukania nieodkrytych jeszcze przez zespó³ nowych muzycznych ÂścieÂżek… No nic, lecimy dalej. Przed nami wychwalany przez wielu sÂłuchaczy singiel „The Red Baron”. Rozpoczyna go ciekawa introdukcja na klawiszach, ale w sumie tylko po to, by pÂłynnie przejœÌ w chamskie metalodisco. Ten numer trochĂŞ kojarzy mi siĂŞ z piosenkami pochodzÂącymi z telewizyjnego programu „KOC” , gdzie w dziale DY-SZ-CZ naÂśmiewano siĂŞ z ró¿nych stylĂłw muzycznych. Nie inaczej jest i tutaj – bardzo przeÂśmiewczo to brzmi. Problem jest jednak taki, Âże Sabaton gra na powaÂżnie. I to jest w tym najsmutniejsze. Bo przecieÂż uÂżyte klawisze mogÂły zabrzmieĂŚ przez chwilĂŞ, jako Âżart muzyczny. A staÂły siĂŞ tak naprawdĂŞ kpinÂą ze sÂłuchacza (no i znĂłw ta kulejÂąca konstrukcja: duÂżo refrenu, maÂło zwrotki). Po tym muzycznym kawale wprost z KOCowej WypoÂżyczalni ÂŻartĂłw czas na numer tytuÂłowy. „Great War” to przede wszystkim katastrofalne klawisze, jeszcze gorsze chĂłry i melodie, ktĂłre sÂłyszaÂłem chyba w „Uprising” oraz „Carolus Rex”. Drogi Sabatonie! Czy nie taĂąsze byÂłoby dla was wydanie pÂłyty z powycinanymi fragmentami waszych kawaÂłkĂłw (np. pod wiele mĂłwiÂącym tytuÂłem „War of puzzle”) do samodzielnego uÂłoÂżenia? Kto uÂłoÂży wiĂŞcej piosenek z jak najmniejszej liczby czĂŞÂści, wygrywa… A tak serio coraz bardziej mam ochotĂŞ zrobiĂŚ gest ÂżoÂłnierza z okÂładki, a potem wy³¹czyĂŚ pÂłytĂŞ. ZostaÂły jeszcze cztery kawaÂłki, wiĂŞc moÂże jakoÂś uda mi siĂŞ jednak dotrwaĂŚ do koĂąca. JuÂż nawet przestaÂłem siĂŞ interesowaĂŚ o jakiej bitwie, czoÂłgu czy postaci historycznej jest dana kompozycja. A to byÂło kiedyÂś g³ównym motorem dziaÂłalnoÂści SzwedĂłw: by poprzez muzykĂŞ zachĂŞciĂŚ do zag³êbiania siĂŞ w historiĂŞ. Niestety nie mam juÂż na to ochoty, mimo, Âże historiĂŞ uwielbiam. „A ghost In the trenches” proponuje znĂłw nieco przyspieszone przez realizatorski mikser tempo. ZnĂłw mam wraÂżenie, Âże muzyczne klocki zostaÂły Âźle poukÂładane i perkusja gra do innych nut, niÂż pozostali muzycy. Wydaje siĂŞ takÂże, Âże poczÂątek solĂłwki, ktĂłra skÂądinÂąd przypomina motyw muzyki klasycznej, odrobinĂŞ faÂłszuje w jednej nucie. No i mamy tu oczywiÂście ciÂąg dalszy zabawy „ktĂłra pÂłytĂŞ Sabaton wyjĂŞliÂśmy z pó³ki, by nagraĂŚ ten kawaÂłek?”. ZabawiĂŞ siĂŞ w to przy nastĂŞpnym numerze. A jest nim „Fields of Verdun”. I co tu mamy? „Panzer batallion” i/lub „Primo victoria” po³¹czony z… „Electric eye” Judas Priest. Tak. Sabaton, owszem, poÂżyczaÂł riffy od innych zespo³ów, ale do tej pory tylko po to, by siĂŞ pobawiĂŚ lub oddaĂŚ hoÂłd zespoÂłom, ktĂłre miaÂły na nich wpÂływ. Tu niestety wszystko jest na powaÂżnie. Tekst refrenu zostaÂł chyba znĂłw napisany z uÂżyciem jakiegoÂś internetowego generatora, bo aÂż promienieje subtelnÂą poetykÂą (Fields of Verdun / And the battle has begun / Nowhere to run / Father and son / Fall one by one / Under the gun / Thy will be done). „JeÂśli moÂżna piÂłka noÂżna”, jak rzecze pewien ciekawy przekÂład tekstu „Money” Pink Floyd (pieniÂądze to caÂłkiem dobre skojarzenie, jeÂśli mĂłwimy o Sabaton). No i jeszcze ten cytat z muzyki klasycznej – panowie jeden Accept juÂż gra na tym Âświecie… Przedostatni utwĂłr na pÂłycie to jeszcze jeden mocno przez wielu chwalony utwĂłr „The end of the war to end all wars”. Zaczyna siĂŞ bardzo balladowo: delikatne pianinko i coÂś a’la pseudosmyczki, ktĂłre majÂą na celu wywoÂłanie Âłezki w oku nad ofiarami wojen. Niestety brzmiÂą one tragicznie, tandetnie, jakby wyjĂŞte z niskobudÂżetowego filmu lub jakiejÂś groteskowej sceny z Kusturicy, gdzie podczas pogrzebu na drugim planie ktoÂś okÂłada kogoÂś kwiatami. CaÂły klimat rozsadza ciĂŞÂżkie metalowe granie okraszone nightwishowo-dimmuborgirowymi chĂłrkami oraz orkiestracjÂą. Panowie skoĂączcie juÂż, chciaÂłoby siĂŞ powiedzieĂŚ, bo brzmi to kiczowato i przeokropnie. FinaÂł albumu to krĂłciutkie „In Flanders Fields”, utwĂłr z tekstem Johna McCrae, zaÂśpiewany a capella przez chĂłr, bez przesadnej pompatycznoÂści i metalowego haÂłasu. TrochĂŞ to apel polegÂłych, przywoÂłujÂący na myÂśl Rogera Watersa, grajÂącego na trÂąbce na cmentarzu wojennym gdzieÂś pod Anzio, trochĂŞ piĂŞknego nastroju z utworu Ofry Hazy „Yerushalayim shel zahav”… Klimat na pewno godny tematu. MoÂże gdyby muzycy Sabaton poszli tÂą drogÂą, nieco poszukali w archiwach i na przykÂład dotarli do wojennych pamiĂŞtnikĂłw lub wierszy i przygotowali z nich pÂłytĂŞ z nieco mÂądrzejszym wykorzystaniem chĂłrĂłw i bez funkcji „kopiuj-wklej”, wyszÂłoby cos piĂŞknego i wartego zapamiĂŞtania. Ale niestety przestaÂło im siĂŞ chcieĂŚ. Po blisko dwudziestu latach na scenie i ugruntowanej pozycji nie majÂą odwagi, by zaryzykowaĂŚ, a szkoda. Koncepcyjny eksperyment z „Carolus Rex” sprzed siedmiu lat siĂŞ udaÂł. Tutaj koncept nie wypaliÂł i obawiam siĂŞ, Âże do momentu, kiedy nie zacznÂą realnie ryzykowaĂŚ i tworzyĂŚ coÂś naprawdĂŞ nowego, to bĂŞdzie coraz gorzej. 2,5/10 Mariusz Fabin